Po tragedii w Kamieniu Pomorskim pierwsi obudzili się politycy. Chociaż często wydaje mi się, że Himalaje hipokryzji już zostały osiągnięte, oni ciągle wspinają się wyżej.
Zamiast chwili zadumy, refleksji nad śmiercią sześciu osób, ordynarna polityczna jatka, jak przekupy na targowisku: “wyższe kary za jazdę po pijaku!”, “konfiskata samochodu!”, “czerwona naklejka na samochodach pijanych kierowców!”
Pomysły głupie, głupsze i najgłupsze. Licytować można dalej, za chwilę ktoś zażąda kary śmierci. Ale nikt nie zadaje sobie pytania, czy to ma sens. Stany Zjednoczone mają surowe prawo, łącznie z karą śmierci. Czy dzięki temu są bezpieczniejszym krajem? Nie sądze, statystyki przestępczości temu przeczą. Za to mają w USA największą liczbę wieźniów przypadającą na mieszkańca i miliardy dolarów topione w niewydolnych więzieniach.
Tysiące pijanych kierowców w Polsce to nie wynik łagodnego prawa, ale społecznego przyzwolenia na jazdę po pijaku. Nie jestem naukowcem, żeby wnikać skąd to przyzwolenie się bierze. Ale mam głębokie przekonanie, że fatalny przykład idący od elit, ma na to swój delikatny wpływ. Dlaczego po pijackich wyczynach posła Wiplera, Kaczmarka, Biernata albo wcześniej Cieślaka ich koledzy nie potępili tych zachowań? Dlaczego nie spotkał ich ostracyzm?
Wiem, że żaden z nich nikogo po pijaku nie zabił. Ale ich wyczyny i tolerancja albo nieme przyzwolenie dla nich innych polityków utrwalają polską kulturę picia, która w efekcie prowadzi do takich tragedii jak w Kamieniu.
A skoro fatalny przykład dają posłowie, czyli wybrańcy narodu, to dlaczego mielibyśmy więcej wymagać od samego narodu? Zatem panowie posłowie! Zanim zaczniecie znowu dzielić się swoimi pomysłami, spójrzcie w lustro i policzcie w pamięci ilu pijanych kolegów wsiadło przy was po imprezie do samochodu, z iloma sami jechaliście i ile razy pozwoliliście na podobne zachowania. A potem możecie licytować dalej…