Po ustawieniu bramy, liczącej zwolenników Igrzysk (upadłej bramy, trzeba dodać), żałosnej kampanii bilbordowej, komitet Kraków 2022 wykonał kolejny krok, zgodnie z dotychczasową zasadą „chcemy dobrze, a wyszło jak zwykle”.
Na stronie krakow2022.org pojawił się list, w którym krakowianie są przekonywani, jakie to korzyści ich czekają, jeśli zagłosują za igrzyskami zimowymi pod Wawelem. Treść listu to piarowy bełkot, z którego niewiele wynika. Ale mnie zainteresowało, kto podpisał się po listem.
Otóż gdzieś tak z 95 proc. sygnatariuszy to osoby, które bezpośrednio są zainteresowane organizacją igrzysk, bo zyskają na nich finansowo (sportowcy) lub są zależne od lokalnych władz i pewnie miały niewielkie pole manewru, żeby odmówić podpisu (głównie urzędnicy i artyści związani z krakowskimi instytucjami kultury).
Jak dla mnie nie wygląda to dobrze, jeśli do Igrzysk przekonuje mnie ks. Augustyński, założyciel Stowarzyszenia Siemacha, które żyje w symbiozie finansowej z miastem (m.in. jest operatorem zbudowanego przez miasto centrum Com Com Zone), albo Krystyna Zachwatowicz i Andrzej Wajda, którzy wychodzili sobie Muzeum PRL w Nowej Hucie. I do tego Lech Wałęsa, który jak wiadomo zawsze jest za a nawet przeciw.
Sorry, ale jeśli to są pomysły warte 48 tysięcy, to ja tego nie ogarniam…